Posty tematycznie:

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywatne. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 września 2013

Kropla kawy czyli jednoskrzydły poranek

Życie składa się z małych chwil, prawda? Nie będę tu moralizować, ani prawić wykłady co warto, albo co trzeba. To się wie lub tego się nie wie. W każdym razie ja tak mam. Patrzę pod nogi czy nie uśmiercę mrówkę, zaglądam chmurom w ich pierzaste czapki i najwyraźniej zamiast odczytywać fusy na dnie po porannej porcji kofeiny patrzę na plamy na stole. Takie zboczenie. Małe rzeczy składają się na wielki obraz.


sobota, 9 października 2010

środa, 29 września 2010

Kiedy myślę o sobie jako o kobiecie...

... myślę o cieple, które noszę w sobie. Chciałabym, żeby było je widać.
*
a jak nie widać posiłkuję się grafiką ;o)

środa, 2 czerwca 2010

...

Nie chcę się skarżyć na swój los, nie proszę więcej niż dać możesz
I ciągle mam nadzieję, że
że chyba wiesz co robisz Boże.

Dziś pożegnałam teścia, Jacuś pożegnał swojego dziadka,
niósł jako pierwszy żałobnik, tuż za trumną, kamyki zebrane dla dziadka
Płakał jak trąbka zagrała melodię Modlitwy François Villon'a (wyśpiewaną przez Okudżawę)

Ostatnie miesiące mnie doświadczają, a "przecież nie jestem tu za karę". Wstaję więc powoli i powoli odzyskuję siły - dzięki ludziom, Ci którzy to przeczytają będą wiedzieli o co chodzi. DOBRZE, ŻE JESTEŚCIE~! Ania

piątek, 26 marca 2010

Warto patrzeć w niebo


Czy warto mieć marzenia? trzeba mieć marzenia - cóż znaczy nasze życie bez marzeń? Co jeszcze warto? warto wierzyć w ludzi, nawet jeśli nie raz się zawiedziemy - jak gorzkie i beznadziejne jest życie bez tej wiary w drugiego człowieka...
Co jeszcze warto? Warto patrzeć w niebo. Przestać się patrzeć pod stopy, odwrócić wzrok od naszej drogi i rozejrzeć się dookoła, na innego człowieka, na przyrodę. A dlaczego warto się przyglądać przyrodzie? o tym niech zaświadczą powyższe zdjęcia. Któregoś dnia tak właśnie rozejrzałam się ku niebu, odrywając wzrok od komputera. Chmury uraczyły mnie takim właśnie widokiem, który trwał dosłownie niecałą minutę. Serudszkowy obłoczek rozmył się na moich oczach. Miałam to olbrzymie szczęście, że aparat leżał koło mojej dłoni! Niewyobrażalne podwójne zrządzenie chwili...
Jeszcze małe zeznanie w sprawie rozglądania się - wysiadły mi oczy, a raczej oko - nie bardzo wiem co się dzieje i jutro w trybie ewakuacyjnym będę gorączkowo poszukiwała dobrego okulisty. Na początku czułam piasek w obu oczach, bardziej w lewym. Nabyłam sztuczne łzy i nawilżyłam tysiącem kropelek - jest jeszcze gorzej. Dobyłam z czeluści domowej apteczki Biotacynę - na nic jeszcze bardziej podrażnia. Ktoś mi włożył niewidzialne ziarenko piasku i mam ochotę wydrapać sobie gałkę oczną. Wyrwałam już chyba wszystkie rzęsy. A jutro sobota i szukanie okulisty, który zechce mnie przyjąć pewnie będzie graniczyło z cudem. Może się zdarzy - jak sercowa chmurka...
PS a dziś człapiąc po dziecko do przedszkola, ze zmrużonymi oczami widziałam... w chmurach otwór o równo wyciętych brzegach prostokąta! aparatu jednak nie miałam :o(
PS II zimą w Tatrach serduszko natura wycięła w lodzie na Białym Potoku - mam poszukać tych zdjęć?

niedziela, 14 lutego 2010

Świętowanie

Choć trudno to nazwać świętowaniem, jak małżonek został wysłany do Paryża (! jaka firma wysyła służbowo ludzi m.in. na ten dzień do Tego Miasta!!!!!)  i pewnie wróci wieczorem zmęczony, nieskłonny do porywów romantycznych, to z jego młodszym zamiennikiem, a osobistym synem niechcący uczyniliśmy kilka sztampowych gestów. "A mianowicie" upiekliśmy babeczki, które młody uparł się, żeby polać różową (!) polewą.
Na pocieszenie odbezpieczyłam herbacianą nalewkę i się raczę. Trzeba sobie jakoś humor poprawiać... (nalewka czeka na dwie zgrabne butelczyny, które niestety szykuję już kolejny miesiąc...)

poniedziałek, 1 lutego 2010

Modem i żaba

czy ja wspominałam o szeptaniu? ciszy?


:o(

ot wywołałam wilka z lasu, mój modem w zasadzie już padł (walczę z nim tydzień, a jest z dnia na dzień coraz gorzej!), łączy mnie na chwilę i... na dwa dni cisza. Walczę z Panami serwisantami, którzy mówią:

- niech Pani poda adres IP, nie nie... nie ten adres - wypiąć router - modem podłączyć bezp. do komp. (schodzę na tyły jednostki komputerowej a tam pandemonium, trzy kilometry plątaniny kabli i dwie tony kurzu) - a teraz proszę podać fizyczny adres (ulicę?!) nie, nie... nie ulicę - fizyczny adres IP (hę? oprócz adresu IP jest jeszcze fizyczny?) oooo... a my takiego adresu nie mamy... zaraz zaraz - tak tak już jest... etc.

(komendy do sprawdzania IP znam już na pamięć, codzienie wiszę na gorącej linni serwisowej i wycieram sobą kable za komputerem) kurzu na kablach nie ma, bo po moich potokach potu i łez teren jest kryształowo czysty (ba za łączność jestem gotowa wylizać tamte rejony)

- niech Pani wymieni kabel do routera
- niech Pani odwirusuje komputer
- niech Pani wymieni kartę sieciową w komputerze
- niech Pani połączy modem do laptopa

- ...(...)...

"Niech pani unika wilgoci,
Niech pani się czasem nie kąpie,
Niech pani nie siada przy pompie (kompie?),
Niech pani deszczu unika,
Niech pani nie pływa w strumykach (łatwo powiedzieć - mieszkam na strumykowej),
Niech pani wody nie pija,
Niech pani kałuże omija,
Niech pani nie myje sie z rana,
Niech pani, pani kochana,
Na siebie chucha i dmucha,
Bo pani musi być sucha!"
 
*
więc proszę o cierpliwość, o jakieś duchowe wsparcie, dobre myśli i wszystko co ulotne, ale realnie może olśnić Panów serwisatnów do:
- umówienia się ze mną (do cholery) na wymianę modemu (bo to jednak moim zdaniem jedyna logiczna przyczyna)
- pojawienia się u mnie
- wymiany modemu
 
Amen
Podpisano: żaba (prawie wysuszona na proszek)

niedziela, 10 stycznia 2010

Gietrzwałd i garść klimatów Olsztyna









Ja w sprawie planów i postanowień noworocznych.
*
Nie mam.
*
Tak jak nie mieliśmy planów na wyjazd. A udał się - i to jak. Gietrzwałd mnie oczarował. Karczma warmińska zaczarowała. Olsztyn zaciekawił. Pod powiekami widzę te wszystkie miejsca odmieniane przed przypadki pór roku, przez deliknację kolorów i już doczekać się nie mogę, kiedy zestawię swoje wizje spod powiek z rzeczywistością.
*
Dlatego nauczona takimi doświadczeniami nie planuję, nie postanawiam. Pozwalam sobie za to na marzenia. Czasem zbyt mocno potrafią nas oderwać od ziemi, ale przyznaję szczerze przed samą sobą - jak bardzo to ratuje życie.

piątek, 8 stycznia 2010

Nowy Rok - nowa nadzieja, nowe szanse

W Dorotowie zastało mnie światło. Jego wymiary były tak różne i tak miękkie, ciepłe. Ogrzewały serce i umysł. Właśnie gdzieś w uczuciach stała się magia. Przywiatło nas światło jasne, przytłumione, zimne, intrygujące i uspokajające. Taki było owo przedpołudnie przywitalne. A nocą (tą sylwestrową) zasiedliśmy w ciepłym, stłumionym, niedosłownym świetle. Takiego naładowania baterii nawet nie śniłam. Dorotowo. Dobre miejsce.

czwartek, 7 stycznia 2010

Napisz do szuflady - zaproszenie


Nowy Rok - nowe pomysły. Zapraszam do współtworzenia bloga poświęconego słowu i naszym zmaganiom ze słowem. Więcej na stronie: http://shooflandia.blogspot.com/

hu hu ha nasza zima zła

Curling, łyżwy na zamarźniętym jeziorze, spacery, wycieczki a po posiłku wygrzewanie się w ciepłej pościeli - i damy zimię radę!

niedziela, 27 grudnia 2009

Goście, goście

Co roku zimą karmimy sikorki - słoniną i orzechami. To moi specjalni goście. Zaprzyjaźnieni a dzicy. Skrzydlaci Bracia.
Ruch od rana... ożywienie... prawie jak na straganie. A jak mróz mocniej ściśnie wita na tej ptasiej stołówce Imć Dzięcioł z sąsiedzka. Poluję na niego z okiem aparatu, ale to trudna sztuka!
Koty mają za to telewizyjny szoł-live i też im się to podoba.
*
Kilka lat temu mieliśmy nieopodal tarasu gniazdo sikorek bogatek, tak się zaprzyjaźniły - że nawet przed odkurzaczem nie uciekały. Najbliżej udało mi się podejść do nich na niecały metr! Oj ptaszki wy moje, osładzacie mi najtrudniejszą porę roku.
**
Jeśli chcecie dokarmiać sikorki - robię to od lat, ale dopiero teraz dowiedziałam się bardzo ważnego: sikorek nie wolno zimą dokarmiać nieregularnie: ich zapotrzebowanie żywieniowe zimą jest bardzo duże (muszą w ciągu dnia zjeść tyle, ile same ważą), bardzo silnie przyzwyczajają się do miejsca karmienia i kiedy zapomnimy o dożywianiu (bo nie grzeszymy regularnością) narażamy je na pewną śmierć, bo nie będą miały siły na poszukiwania pożywienia w innych miejscach.
***
Do naszych gości dołączył jeszcze Kowalik (ku mojemu zdziwieniu jest pod ścisłą ochroną)
i ku porządkowi dokumentacyjnemu dążąc:

a na spacerze wypatrzyliśmy takiego sąsiada (dzięcioł czarny), niestety jeszcze na stołówkę naszą nie zgląda ;)

czwartek, 24 grudnia 2009

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Nie choinka, nie Wigilia, nie prezenty, nie Mikołaj, nie święto - ale On: Wielki i Mały, Nasza Nadzieja i Kruchość nasza. Narodzony. * Coroczny, nużący wysiłek: szukać w sercu tak głęboko, aż się go odnajdzie. Na nowo, od początku. To On się rodzi, czy my w Nim? ** Życzę sobie takiego Bożego Narodzenia, które dogłębnie sięga w głębię tego faktu. Niech Słowo stanie się Ciałem. * Wam z serca dziękować będę dzieląc się opłatkiem w myślach. Życzyć Wam chcę dobych Świąt, dobrego życia, dobrych myśli, dobrych ludzi, dobrych dni, godzin i sekund. Czasu dla Waszych bliskich i dla siebie samych. Słodkiego leniuchowania, a żeby nie było tak górnolotnie: zero głupich smsów z życzeniami "nie-od-siebie".

sobota, 19 grudnia 2009

Nikt nie jest samotną wyspą

... postanowiłam podziękować publicznie moim darczyńcom, moim uzdatniaczom mnie samej do uzytku publicznego, moim namacalnym udowadniaczom, ze dobro istnieje i krązy w przyrodzie, ba dotyka mnie samej - jak juz nosem ryję wśród ryjek i ryjówek, to spada na mnie to Dobro Tego Świata tak materialnie, fizycznie, namacalnie
a
żebyście wiedziały, że płakałam, wzruszałam się, ryczałam - i że dobrze mi z tym - że dobrze być koło Was, być zauważalną, otoczoną czułością, pięknem
Izary zrobiła z ArtClay małą jednoskrzydłą... (czym zapowietrzyła mnie na calusieńki tydzień i zeznać chciałam, aniołka jednoskrzydlaczka noszę blisko serca), Jolinka przysłała mi bombkę z przepięknym monogramem (żeby mnie chyba podnieść na duchu z tego mojego tegorocznego bombek nierobienia), od Joasi mojej cudownej dostaję ciągle kartki, pocztówki, anioły (niech anioły całego świata będą z Tobą, Joasiu), u Huanity wygrałam candy na blogu (te zielone kolczyki jak oddech nadziei...) i jeszcze wzruszająca i jakże piękna kartka latem otrzymana
rachunek sumienia zrobiony - łez się wytrzeć nie da, bo jakoś złośliwie ciągle w oku siedzą i choć słowa marnie oddają to co czuję - to z serca dziękuję, wzruszona pozostaję, bo choć jakoś tak ciężkawo było, trudno - to jak tu się nie cieszyć, nie uśmiechnąć, jak tu się nie śmiać do Was pełną buzią?

poniedziałek, 23 listopada 2009

Mamy w domu nowego gościa

W ślinankach naszego dziecka rozgościła się świnka - miłe zwierzątko chwilowo nie kojarzy mi się dobrotliwie. Raczej przypomina:

A) otwarto świeżo puszkę Pandory

B) Armagedon

C) pandemonium

D) sraczkę konkurującą tylko z przemarszem wojsk

*wszystkie odpowiedzi prawidłowe

Chętnych do zapoznanania się z naszym nowym milusińskim serdecznie zapraszamy do odwiedzin naszego domu...