W Dorotowie zastało mnie światło. Jego wymiary były tak różne i tak miękkie, ciepłe. Ogrzewały serce i umysł. Właśnie gdzieś w uczuciach stała się magia. Przywiatło nas światło jasne, przytłumione, zimne, intrygujące i uspokajające.
Taki było owo przedpołudnie przywitalne. A nocą (tą sylwestrową) zasiedliśmy w ciepłym, stłumionym, niedosłownym świetle. Takiego naładowania baterii nawet nie śniłam. Dorotowo. Dobre miejsce.
Niech się toczy , dobrze i zdrowo toczy ten 2010 rok :)
OdpowiedzUsuńOby więcej takich chwil i takich wspomnień :)
OdpowiedzUsuńmożna powiedzieć wymarzony czas :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać to co piszesz. A i zdjęcia: cudne. Szczęsliwego Nowego Roku!
OdpowiedzUsuńPiękne, nastrojowe zdjęcia.
OdpowiedzUsuń