Choć trudno to nazwać świętowaniem, jak małżonek został wysłany do Paryża (! jaka firma wysyła służbowo ludzi m.in. na ten dzień do Tego Miasta!!!!!) i pewnie wróci wieczorem zmęczony, nieskłonny do porywów romantycznych, to z jego młodszym zamiennikiem, a osobistym synem niechcący uczyniliśmy kilka sztampowych gestów. "A mianowicie" upiekliśmy babeczki, które młody uparł się, żeby polać różową (!) polewą.
Na pocieszenie odbezpieczyłam herbacianą nalewkę i się raczę. Trzeba sobie jakoś humor poprawiać... (nalewka czeka na dwie zgrabne butelczyny, które niestety szykuję już kolejny miesiąc...)
ładne babeczki, co chcesz od polewy :)
OdpowiedzUsuńPrzeróżowo wyszło :)
OdpowiedzUsuńA ja mam spieniacz do mleka , dziś się raczyliśmy z teściem , tylko wysokie szklanki by się przydały :)
Witaj:) wyszło znakomicie:) Wygląda przepysznie:) Mam przepis na mufinki ale poeksperymentuję z polewą różową:) Życzę miłego wieczoru i pięknie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMuffinki wyglądają smakowicie. Ja niestety nie mam do nich talentu:( I najważniejsze że możesz świętować ten dzień chociaż z synem:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,