Owocna noc zakończona obfitym porankiem. Bo jak tu się oderwać od porporin wodnych, skoro można nimi osiągnąć efekt odwrotny? Zwyczajnie i po ludzku - nie wytrzymałam. Styropianowy kogut rano wystygł na tyle, że można było go przeszlifować i otworzyć drugą gamę kolorystyczną. Tym razem ciepłą i słoneczną - w sam raz na "dzień dobry". Bo któż by zaczynał słoneczny dzień inaczej niż z radością.
Do pracy miałam takich oto towarzyszy
- wodne porporiny (dazzling metallics) złoto imperialne (nieco oporne i trzeba było dwa razy pokrywać powierzchnię), złoto antyczne, dwa odcienie zieleni, miedż jak na złość wyschła po tylu latach więc zamiast niej użyłam miedzianego wosku antycznego Stamperii
Czegoś mi brakowało, nie dawało mi to spokoju - za "finish" posłużył mi srebrny wosk antyczny i nieco (b.b. mało) wosku kameleon niebieskiego. Dzięki tej "srebrno-błękitnej" biżuterii kogut wypiął dumnie pierś i nie wydaje mi się już taki "nagi". Te ostatnie woski nałożone po najmniejszej drobinie, dają efekt widoczny tylko pod jednym kątem, nie rażą tak w oczy i są dość ciekawym wykończeniem pracy.
I kto by pomyślał, że ułamał mu się grzebień?
super
OdpowiedzUsuń<3
UsuńBoski kur! Również lubie bawic sie w taka kolorystykę, niestety troszkę finanse nie pozwalają na zakup preparatów, więc póki co podziwiam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńech kto powiedział, że decu jest tanie - ten się grubo pomylił. Zakupom nie ma końca i inspiracji tyle... że plastycy nie raz się dziwią mnogości posiadanych dóbr wszelakich... Dziękuję Evi za dobre słowo!
Usuń