Upiór w operze był nie lada postacią. Co już dziś odchodzi do lamusa, należał do oczytanych obywateli. Może warto nie tylko czytać "internety", radzić się ciotki wikipedii i wujka gugla? :)
Nieco wcześniej niż szkatułka-książka wpadła mi w ręce maska. Znaleziona gdzieś w czeluściach empikowych wyprzedaży, brzydka, obdrapana, z ohydnymi złotymi taśmami. Nie tylko przaśne złocenia, ale znaczne i zniszczenia odejmowały jej uroku. Niewiele myśląc wyciągnęłam czarną farbę kredową, na reliefach od producenta dodałam przetarcia z białej kredówki a na końcu niebieski wosk kameleon. Czasem mniej, znaczy więcej.
Urodziwy upiór, skromne zdobienia dodają mu powagi, dla mnie bomba. A co do czytania, to nie wyobrażam sobie życia bez książek. Lubię ich zapach, każda kartka to krok w przygodę, nieznane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iza
maska wygląda rewelacyjnie
OdpowiedzUsuńKoncerowo Ci wyszło :-)
OdpowiedzUsuń