Okropnie wciągneły mnie magnesy. Tak, tak - nic a nic nie majaczę i nie jest to objaw gorączki krwotocznej. Obklejone od spodu szklane karboszony miały być magnesami i trzy być może nimi zostaną. Trzy pozostałe natchneły mnie do zmiany wnętrza broszek i do przełamania konwencji. Zdjęć cała masa, ale nijak nie udało mi się uchwycić, że wnętrze jest szaro-fioletowe...
piekne kwiaty i magnesy
OdpowiedzUsuńpiękne brochy:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają te broszki
OdpowiedzUsuńUdalo, udalo :D Bardzo mi sie podobaja :)
OdpowiedzUsuńUrocze :)
OdpowiedzUsuńPiękne!Te kolory, ta faktura, ta lekkość i kobiecość, po prostu wspaniałe:)
OdpowiedzUsuńJa jak wiesz jestem fanką twoich broszek czy magnezów jak wolisz.Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńTe Twoje broszki są cudowne! Takie delikatne i z charakterem jednocześnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
oj dziękuję Wam, teraz ze wzruszenia rzęsami się wachluję... :) a buzia się śmieje
OdpowiedzUsuńjakoś tak po grudniu jestem zmęczona decu, mam ochotę na zabawy mniej brudzącymi robótkami...