Mój kociak o jedwabistej sierści i włoskim charrrrakterku. To już 3 lata jak go przygarneliśmy. Jego kocia mama przyniosła go nam na schodki naszego wakacyjnego domku. Ja się nie potrafiłam oprzeć i maluszkowi, i swoim marzeniom o rudym kocie. I tak to już 3 lata...
a to było tak....
PS zmieniłam szatę - zajrzałam na blog
Jagi -
Jolinka pomogła zrobić cudowny, piękny blog i mie zjadło z zazdrości, musiałam wydziergać coś na swój...
Mrrrau! Co za profil. I imię artystyczne :-)
OdpowiedzUsuńA co to jest włoski charrrrakterek?
I jeszcze z Pratchetta:
- KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
Kurcze a ja jeszcze Pratchetta nie ruszyłam, z Agą robicie mi męki piekielne, czytanie książek ostatnio graniczy z cudem nad urną wyborczą... Oj charrrrrrakterek - przychodzi jak się budzimy i zasypiamy na pieszczoty i mruczenia, dziecku daje się za ogon ciągnąć jak ścierka, a potem z nienacka ugryzie, albo wbije pazury - ma takie godziny aktywności, że schodzimy z drogi ;o)
OdpowiedzUsuńazja;
OdpowiedzUsuń,..such a beautiful blog full of emotion, its yet unique I have to say I love it ,..
Azja - my heart beats for you! with all of my love to you! Ania
OdpowiedzUsuńŁaaa! Kocię w różach...!!! Cudowny, mały kapeć, taki rozczłapany i na miękkich łapkach :-) Heh, od lat nie bawiłam się w kocią mamę, i nie zanosi się w najbliższym czasie, szkoda :-(
OdpowiedzUsuńA skoro już wiem, co to jest włoski charrrrakterek, to cieszę się, że żadna z moich sierści takiego nie miała.
Nowa szata - taka jakaś francuska? Podoba mi się zwłaszcza banner, ale teraz to całkiem mnie ciekawość zeżre!
Kocię mnie rozłożyło na łopatki.
OdpowiedzUsuńPychol mi się szczerzy od ucha do ucha :))
Kocham miękkie,puszyste koty.Daisy,mam 4 do oddania.Głaskanie kota podobno uspokaja nadpobudliwe dzieci.Mój Konradek uwielbia spać z kotem i to nie prawda,ze koty duszą ludzi w czasie snu?!
OdpowiedzUsuńNowa szata świetna:)
Chiantuś jest kochany, tylko czasem prawdziwy drapieżca... zwierzę nie mebel, jakowyś "urok" (na psa urok) mieć musi...
OdpowiedzUsuńSzata ciągle ciągnie do francuskich barw... nie puszcza mnie to zestawienie... jeszcze troszkę będę musiała posiedzieć nad tym, teraz już północ i nic nie widzę
Podpisano
Ślepa Kura
Kocię przesłodkie i super, że z charakterkiem;) Nowa szatka twojego bloga też bardzo fajna.... zazdraszczam...
OdpowiedzUsuńSama ten szablon zrobiłaś? Takaś zdolna bestia?
OdpowiedzUsuńSZukałam dla Ciebie tych irańskich stron, ale nie znalazłam (trochę temu je widziałam), ale znajdę.
Kasiu no tak nie wszystko sama, dałam najbardziej prosty szablon, potem załadowałam tło (w górym lewym rogu masz link) a potem na podst. tła zrobiłam baner i zmieniłam kolory czccionek i trochę ustawienia i dałam nowy zegar. Także trochę mojej pracy i trochę z netu... :o) trzeba sobie upraszczać sprawy. Na tamtych stronach jest samouczek jak dodawać swoje skóry na blogspot - koniecznie muszę to rozpracować, na razie już za mało czasu na to ;o)
OdpowiedzUsuńAguś a spróbuj pobawić się swoim blogiem... na pewno coś ślicznego wyjdzie!
OdpowiedzUsuńChiantuś jest wielkim przyjacielem naszego synka, na początku Jacek nawet wciskał mu do pyszczka swoje mleko :o) z butelki. Teraz siada koło niego na schodach, zwiesza na nim ramię i się zwierza... cudny widok. Kotek wzięty do domu jak już trochę odchodujemy naszą latorośl - jest świetnym rozwiązaniem. Jacek dba o jedzienie w jego misce, o wodę, wspólnie się bawią sznurkiem. Nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt, wychowania dziecka bez zwierząt - fakt jest może niehigienicznie, ale za to pedagogicznie ;o)
Ale słoneczko cudne rude! Ja mam całe stado, a rudzielec mi się nie trafił... Może kiedyś :D
OdpowiedzUsuńA czemu wychowywanie dzieci ze zwierzętami ma być niehigieniczne? Myślę, że raczej pomaga budować odporność. Te wszystkie alergie to z nadmiaru czystości są! To udowodnione.
Nowa szata kapitalna!
Serdeczności i mizianki dla uroczego rudzielca
niehigieniczne bo choroba lwiego pazura, robaki kocie (ja boję odrobaczania i robię je nie za często, bo kotek przyjaciółki zdechł i jest to dość częste powikłanie przy odrobaczaniu), co tam jeszcze było... toksoplazmoza (wiem, wiem koty mało ją przenoszą, ale niektórzy boją się tego panicznie) etc. ktoś kto poszedł na weterynarię, po wyedukowaniu nie pozwolił dzieciom przynosić zwierząt do domu przez choroby przenoszone ze zwierząt domowych... ale co do alergii się zgadzam obiema łapkami - kiedy Jacek miał początki alergii (pokarmowej) lekarze się o koty pytali i włos im się jeżył, że mam dwa - a ja się nie dam podpuścić, swój rozum mam :o)
OdpowiedzUsuńFantastyczny rudzielec! A to zdjęcie z różą mistrzostwo świata!
OdpowiedzUsuńAniu kochana,
OdpowiedzUsuńMam równie pieknego kota (jak Twój)a znasz go z mojej tablicy na V piętrze - rude jest cudowne a do tego bardzo przytulajskie... mój też przygarnięty (może dlatego taki pieszczoch z niego; a tak wogle to Ladaco się nazywa)
Joasia Cię pozdrawia serdecznie !
Zdjęcie z kociakiem w różach fantastyczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam